w którą stronę się kierować, więc uznały, że najrozsądniej będzie podążać za strzałkami. Niestety te zaprowadziły ich do muzeum zamiast gabinetu prezydenta.
Panie prezydencie miasta!
Urzędnicy szybko zauważyli obecność lwów w budynku i rozpoczęli pogoń. Zwierzęta niosące Piotrusia i Karolcię na grzbiecie schroniły się w pokoju za czerwoną kotarą. Za biurkiem siedziała jakaś kobieta czytająca gazetę. Słysząc dziwne odgłosy odłożyła ją na biurko i okazało się, że to Filomona. Dzieci były, co prawda niewidzialne, ale koralik nie był objęty działaniem czaru i połyskiwał w powietrzu. Filomona już chciała dopaść Karolcie i zerwać jej z szyi koralik, ale do pokoju wszedł prezydent. Wyprosił Filomonę i od razu zauważył lwy, które na jego widok skamieniały. Dzieci zaczęły tłumaczyć, że są niewidzialne, co bardzo zaciekawiło starszego pana. Sam, gdy był małym chłopcem bardzo pragnął stać się niewidzialnym. Karolcia i Piotruś widząc, że nie mają się, czego obawiać stały się znowu widzialne i poprosiły o zajęcie się sprawą ogrodu.
Rzeczy chyba jeszcze dziwniejsze
Prezydent wiedząc, że Filomena, jego sekretarka, nie wypuści go z ratusza bez podania konkretnego powodu, poprosił dzieci o niewidzialność. Karolcia zgodziła się i wszyscy razem wsiedli na lwy, a następnie do czerwonej limuzyny i odjechali.
Stop! Zatrzymać wóz!
Czerwone auto gnało przez miasto bez kierowcy, z lwami w charakterze pasażerów. Przechodnie próbowali zatrzymać samochód, ale prezydent nie zamierzał stawać. Mężczyzna nie reagował nawet na znaki policjantów. W końcu lwy zapragnęły wyprostować łapy i samochód zatrzymał się. Wtedy pościg w postaci Filomeny i strażników dopadł zbiegów. Lwy postanowiono umieścić w zoo.
Dziwne „zwierzę”
Dzieci z prezydentem natychmiast udały się do zoo. Tam Filomena stała przed
Panie prezydencie miasta!
Urzędnicy szybko zauważyli obecność lwów w budynku i rozpoczęli pogoń. Zwierzęta niosące Piotrusia i Karolcię na grzbiecie schroniły się w pokoju za czerwoną kotarą. Za biurkiem siedziała jakaś kobieta czytająca gazetę. Słysząc dziwne odgłosy odłożyła ją na biurko i okazało się, że to Filomona. Dzieci były, co prawda niewidzialne, ale koralik nie był objęty działaniem czaru i połyskiwał w powietrzu. Filomona już chciała dopaść Karolcie i zerwać jej z szyi koralik, ale do pokoju wszedł prezydent. Wyprosił Filomonę i od razu zauważył lwy, które na jego widok skamieniały. Dzieci zaczęły tłumaczyć, że są niewidzialne, co bardzo zaciekawiło starszego pana. Sam, gdy był małym chłopcem bardzo pragnął stać się niewidzialnym. Karolcia i Piotruś widząc, że nie mają się, czego obawiać stały się znowu widzialne i poprosiły o zajęcie się sprawą ogrodu.
Rzeczy chyba jeszcze dziwniejsze
Prezydent wiedząc, że Filomena, jego sekretarka, nie wypuści go z ratusza bez podania konkretnego powodu, poprosił dzieci o niewidzialność. Karolcia zgodziła się i wszyscy razem wsiedli na lwy, a następnie do czerwonej limuzyny i odjechali.
Stop! Zatrzymać wóz!
Czerwone auto gnało przez miasto bez kierowcy, z lwami w charakterze pasażerów. Przechodnie próbowali zatrzymać samochód, ale prezydent nie zamierzał stawać. Mężczyzna nie reagował nawet na znaki policjantów. W końcu lwy zapragnęły wyprostować łapy i samochód zatrzymał się. Wtedy pościg w postaci Filomeny i strażników dopadł zbiegów. Lwy postanowiono umieścić w zoo.
Dziwne „zwierzę”
Dzieci z prezydentem natychmiast udały się do zoo. Tam Filomena stała przed